reklama

Outsider. Insider. - Roman Polański

zdjęcie: Outsider. Insider. - Roman Polański / wikipedia/José Antonio Redondo/CC0
wikipedia/José Antonio Redondo/CC0
Dziwactwo, odmienność, osobliwość - słowa szybko przychodzące na myśl w kontekście cech kariery reżyserskiej Romana Polańskiego (nawiasem mówiąc mogące posłużyć też jako opis jego życiorysu), dzięki radykalnym zmianom lat sześćdziesiątych XX wieku, miały swoje ujście: procesy przekształcenia zachodzące, albowiem w każdej dziedzinie, od mody po filozofię, od polityki po styl życia, wsiąknęły również w kino.
REKLAMA
Zanim Polański osiągnął swój największy komercyjny i artystyczny sukces lat 60., reżyserując Dziecko Rosemary, a w kulturze zachodniej nastąpił choćby początek rewolucji seksualnej, jako student łódzkiej Filmówki, kręcił etiudy, które charakteryzowały się kreśleniem polskiego społeczeństwa jako będącego obłudnym, i pełnym złości. W najważniejszej chyba boć pamiętanej do dziś krótkometrażówce zatytułowanej Dwaj ludzie z szafą (1958),  przedstawił los dwóch mężczyzn taszczących dwudrzwiową szafę z lustrem. Protagoniści dziełka oraz sam przedmiot są oczywiście substytutem inności czy niesztampowości; w świecie prezentowanym w filmie nie ma dla nich akceptacji - napotykani ludzie traktują mężczyzn z nieporęcznym obiektem z ciekawością, ale też, nade wszystko, z podenerwowaniem i agresją, nieumiejący się odnaleźć w kontekście obcej im rzeczywistości, wędrujący poprzez nieprzyjazną im zbiorowość, bohaterowie wracają więc skąd przeszli. Na szczęście dla Polańskiego, gdy przybywał on do hollywood, czas przełomu dopełnił się, pomyślane jako eskapistyczna rozrywka filmy amerykańskie, będące jednakowoż wiernym odbiciem nastrojów i emocji, były nań gotowe.

Droga do sukcesu Polańskiego była szybka. W ledwie sześć lat przed premierą Dziecka Rosemary zadebiutował bowiem filmem fabularnym pt. Nóż w wodzie. W hołubionym po dziś dzień obrazie twórca Gorzkich godów ujawnia swoje tematyczne zainteresowania, jak również formalne rozwiązania - towarzyszące mu w bliźniaczych i późniejszych, Śmierci i dziewczynie (1994) czy Rzezi (2011). W nich to, jak w całym zresztą swoim twórczym resume, reżyser Olivera Twista orbituje wokół postaci tkwiących w psychologicznej rozgrywce (matni) - z innymi, i z samymi sobą. Prócz tego Nóż w wodzie uwzględnia jeszcze inny kardynalny element - wpisujący się na listę składniową dorobku polsko-francuskiego filmowca, jest nim izolacja od świata. Utkwieni na jachcie, reprezentujący różne społeczne i kulturowe wartości, jego bohaterowie są na siebie skazani; tak rodzi się dramat: małe, zamknięte pomieszczenia czy płaszczyzny są „protezą” rzeczywistości, przedłużeniem mikroświatów każdego człowieka, i tych w głowie, i tych na zewnątrz, które to światy tłoczne są od permanentnych konfrontacji. Polański nie ucieka od nich. Wręcz przeciwnie - zagląda w jądro ciemności człowieczeństwa. Dzięki temu, jako reżyser, niemal nigdy nie jest nudny, a jego słabsze filmy, jak choćby Dziewiąte wrota, ogląda się z zainteresowaniem i bez większego frasunku.

Nóż w wodzie przynióśł Polańskiemu duży sukces za granicą - jeden z nielicznych zresztą towarzyszących polskiemu kinu lat sześćdziesiątych. Dzięki niemu toteż otworzyła się dlań furtka na pracę za granicą, z której twórca Piratów skorzystał. Zrealizowany dla londyńskiej wytwórni Compton Films następca Noża w wodzie Wstręt nie jest wszak nadrzędnie istotny z powodu kraju, w którym to powstał, a gatunku, w jakim jest osadzony, horrorze. Opowiadający o młodej belgijskie manicurzystce sfrustrowanej swoim życiem i pogrążającej się w schizofrenii, umiejętnie krąży wokół swojego gatunkowego sztafażu, B-klasowe korzenie zamieniając w plus.

Wstręt, do dziś dnia pozostający najstraszniejszym i najbardziej niepokojącym dzieckiem ekstrawaganckiej świadomości Polańskiego, był ledwie początkiem jego mariażu z gatunkiem. W oczywisty sposób reżyser Tess powrócił do niego jeszcze czterokrotnie; z najlepszym skutkiem we wspomnianym już Dziecku Rosemary, w którym to niemal perfekcyjnie poprowadził dictum filmowe jako studium ludzkiej paranoi. W swoim ostatnim, jak do tej pory obrazie, a więc Prawdziwej historii thrillerze z 2018 roku, filmie nieudanym, twórca Frantic też wyraźnie czerpie ze sztuczek kina grozy - wykorzystując je zresztą z lepszym efektem we wcześniejszych dreszczowcach, jak chociażby Lokatorze, zamazując różnicę między rzeczywistością a fantasmagorią, powołał do życia swój dość unikatowy styl.

Ten styl, który swój klimaks miał dla wielu odbicie w Dziecku Rosemary, jest widoczny w najbardziej komplementowanym dziełku Polańskiego, Chinatown (1974). Pomimo iż zrobiony „na zlecenie”, podług scenariusza Roberta Towne'a, film zachowuje sznyt jego reżysera: cynizm, mrok, nerwowość, zamazanie się granicy między fantazją a rzeczywistością - ujawnijąca się w niepospolitej aurze obrazu, wreszcie techniczna precyzja, widoczne są niemal w każdej scenie. Chinatown to prawdziwy amalgamat biegłości artystycznej wielu pól rzemiosła filmowego. Od strony warsztatowej niewiele się w nim nie zgadza. Świetne są zdjęcia, muzyka, aktorstwo, dialogi, i oczywiście reżyseria.

Już niedługo, pod koniec bowiem sierpnia, na festiwalu w Wenecji premierę będzie miał nowy film Polańskiego, An Officer and a Spy, czyli opowieść o francuskim Żydzie Alfredzie Dreyfusie, w końcu XIX wieku krzywdząco oskarżonym o nielojalność wobec państwa Francuskiego i skazanym na dożywotnie zesłanie. Liczę, iż film ten będzie powrotem do formy twórcy Pianisty. Jeśli jednak nie... warto wrócić lub obejrzeć po raz pierwszy choćby Tragedię Makbeta czy Matnię. Opłaca się.

Autor:
Sebastian Michalak / Twoje-Miasto.pl
PRZECZYTAJ JESZCZE
pogoda Bełżyce
7.3°C
wschód słońca: 07:05
zachód słońca: 15:31
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Bełżycach